Kocham Turcję. To naprawdę piękny kraj o bogatej historii i kulturze. I pysznej kuchni (mniam…). Nie tylko to jednak w byłym imperium osmańskim mi się podoba. Lubię Turków również za ich stosunek do kotów. Nie zauważyłem, by futrzaki były tam w jakikolwiek sposób prześladowane. Fakt nie zwiedziłem całej Turcji, ale w rejonach (zachód i południe), które miałem przyjemność odwiedzić koty wiodły spokojne i dostatnie życie.
Koci raj na Ziemi?
Koty w Turcji łatwo znaleźć. Wszędzie ich pełno. W hotelach, na bazarach, w restauracjach, czy po prostu na ulicach. Gromadnie zamieszkują ruiny starożytnych zabytków, jak chociażby w Efezie. Wyglądają na zadbane i szczęśliwe. I nie uciekają przed człowiekiem. Ludzi nie bały się nawet te futrzaki, które ewidentnie były bezdomne. Wygląda na to, że po prostu nie doznały krzywd ze strony przedstawicieli homo sapiens, więc nie czują potrzeby uciekania przed nimi. Jakże inaczej jest w naszym kraju!
Dlaczego koty w Turcji mają się dobrze?
Pozytywny stosunek do kotów jest, by tak rzecz, dość typową cechą wyznawców islamu, zwłaszcza tych bardzo religijnych. Wynika to zapewne z faktu, iż wielkim miłośnikiem futrzaków był prorok Mahomet, który (podobno) pewnego razu kazał nawet obciąć skraj swej szaty, by nie budzić swej ukochanej kotki Muezzi, która się na niej rozłożyła. Ponoć Mahomet tak kochał koty, że wręcz nakazał swym wyznawcom opiekować się nimi.
Turcy niewątpliwie są wyznawcami islamu (przynajmniej większość z nich), myślę sobie jednak, że nie jest to jedynym powodem. Wydaje mi się, oni po prostu lubią zwierzaki. Rzecz jasna, z pewnością nie wszyscy jednakowo – to byłoby zbyt piękne – ale tak ogólnie. Na ulicach miasteczek tureckich często widywałem ludzi z psami, a na bazarowych straganach prócz kotów, różnorodne ptaki w klatkach (i bez klatek też – duże papugi). Dobrze wyposażone sklepy zoologiczne też nie były rzadkością.
Jak wyglądają tureckie koty?
Zdecydowana większość kotów, które widziałem w Turcji, nie różniła się jakość specjalnie od naszych europejskich dachowców. Wydawały mi się tylko jakby nieco szczuplejsze i o nieco bardziej orientalnej głowie (ale bez przesady). Miały też wyraźnie mniej podszerstka, ale to pewnie miało związek z porą roku – zimą zapewne tego podszerstka im przybywało.
Będąc w Turcji miałem jednak sposobność zobaczyć koty całkiem inne. Takie, które mi osobiście trochę przypominały tureckie angory, a które nasz przewodnik nazywał vanami (nie miały jednak umaszczenia charakterystycznego dla przedstawicieli rasy turecki van). A spotkałem je w Pamukkale.
Tekst i zdjęcia: Jacek P. Narożniak