Skąd kot wie, na jakie zwierzęta polować?

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, udostępnij go na:

Ostatnio poruszałem temat instynktu łowieckiego u kotów. Jeśli można, chciałbym pozostać w temacie, skupiając się jednym zagadnieniu: skąd nasze futrzaki wiedzą, na jakie zwierzęta mają polować? Czy obraz swoich ofiar mają zakodowany w genach? A może muszą się nauczyć, jak ona wygląda?

Wiedza zapisana w kocich genach

Wiele wskazuje na to, że w koty rodzą się z pewnym ogólnym pojęciem na temat swoich ofiar. Nie jest to jednak obraz szczegółowy. Wrodzona wiedza o potencjalnej zdobyczy dotyczy tylko jej najbardziej charakterystycznych cech: niewielkie rozmiary, pewien specyficzny sposób poruszania się, pokrycie ciała, czy wydawane dźwięki.

O tym, że nasze futrzaki mają wrodzone reakcje właśnie na te, wyżej wymienione bodźce, może świadczyć zachowanie kociąt, które od urodzenia wychowały się w izolacji od swoich pobratymców oraz kociąt, których matka nigdy nie polowała, jak to jest w przypadku wielu kotów rasowych, od pokoleń trzymanych w mieszkaniach.

Odruchem chwytania i czajenia się reagują na widok małych szybko poruszających się zwierzątek, nawet owadów. A do ich ulubionych zabawek należą między innymi futrzane myszki. Oczywiście chodzi o futerko. To właśnie one wabi naszych mruczących podopiecznych. Kształt zabawki raczej nie odgrywa roli – z moich obserwacji wynika, że koty mając możliwość wyboru między futrzaną kulką a sztuczną myszką pokrytą innym materiałem, wolą tę pierwszą.

Myszka do zabawy się nie porusza i nie wydaje dźwięków. Z pewnością zauważyliście, że koty reagują na dźwięki wysokiej częstotliwości. Stają się czujne i obracają małżowiny w poszukiwaniu ich źródła. Zapewne dlatego, że kojarzą się z wysokimi tonami, które wydają gryzonie.

A wracając do pokrycia ciała. Do innych ulubionych zabawek naszych futrzaków, nawet chowanych w izolacji, należą również te z piórkami. Może to sugerować, że także i w tym przypadku mamy do czynienia z wrodzoną reakcją – koty polują przecież na ptaki..

A zatem wyżej wymienione przeze mnie cechy potencjalnych zdobyczy nasze kociaki mogą mieć zakodowane w genach. To one ogrywają główną rolę w wyzwalaniu poszczególnych zachowań łowieckie, jak podkradanie się czy chwytanie – są to więc tzw. bodźce kluczowe.

Kocia wiedza nabyta

Jak to już jednak wspomniałem w tekście „Instynkt łowiecki u kotów”, ważną funkcje spełnia w tym przypadku nauka. Z pewnością koty mają w mózgach zakodowany bardzo ogólny obraz swoich ofiar, szczegóły ich wizerunek muszą sobie jednak przyswoić.

Moje futrzaki od kilku pokoleń żyją w czterech ścianach mieszkania. Nigdy same nie polowały oraz nie widziały, jak to robią inne koty. Swego czasu nasza kocio-ludzka rodzinka powiększył się o cztery gatunki gryzoni. Pojawiły się kawie domowe, chomiki, gerbile a nawet mysz kolczasta. W żadnym z tych zwierzaków moje koty zdobyczy nie widziały, choć owszem były nimi zainteresowane.

Mało tego, jedna z moich kotek wybrała na porodówkę klatkę świnki – widocznie u jej boku czuła się najbezpieczniej. Więcej powiem: mysz kolczasta, która z natury jest odważnym i dość „ciętym” gryzoniem, gryzła koty w łapy, schodziły więc jej z drogi.

Potomstwo polujących matek ma okazję już w bardzo młodym wieku dowiedzieć się tego, które zwierzaki są ich pokarmem. Samica bowiem przynosi dzieciom najpierw martwe gryzonie czy ptaki, później na wpół żywe, by same mogły je zabić. Faktem jest, że kocięta najchętniej polują na tę zdobycz, którą chwytała ich matka – już samo to świadczy o roli nauki w zachowaniach łowieckich.

Dowodu na to, jak ważne jest w tym przypadku życiowe doświadczenie dostarczają też wiejskie koty. Choć są to łowne osobniki, to jednak nie zabijają drobiu czy innych małych zwierząt gospodarski, swoje „łowieckie zapędy” ograniczając do gryzoni, zajęcy, dzikiego ptactwa itd. Gdyby tak się nie zachowały, nie zostałyby zapewne nigdy udomowione. Tylko skąd koty wiedzą, które zwierzęta wolno im zabijać, a które są objęte tabu?

Mamy tu niewątpliwie do czynienia z czymś, co nazywamy wpojeniem. Wspominałem już, że nasze mruczki nie polują na ten gatunek, z którego przedstawicielami się wychowały od kociaka. W ich umysłach bowiem, charakterystyczne cechy członków tego gatunku utrwaliły się jako wzorzec przyjaciela a nie ofiary. Niektórzy mówią, że nasze futrzaki myślą, że są to takie nieco inne, dziwne koty. Osobiście nie bardzo jestem o tym przekonany.

Czy to ma sens?

Można zadać sobie pytanie o to, co nasze futrzaki na tym zyskują? A może coś tracą? Umiejętność uczenia z pewnością jest korzystna zarówno dla gatunku, jak i dla poszczególnych osobników. Dzięki niej mogą adaptować się do zmian zachodzących w otoczeniu oraz przystosowywać się do nowych środowisk.

Wyobraźcie sobie, że koty mają zakodowany w swych umysłach szczegółowy obraz swoich zdobyczy, czyli na przykład jakieś endemiczne, afrykańskie gryzonie. Gdybyście teraz takiego futrzaka przenieśli do Europy, padłby z głodu, ponieważ europejskich gryzoni nie uważałyby za pożywienie. Mówiąc bardziej naukowo, nie wyzwalałby one łowieckich zachowań kota.

To właśnie plastyczność wrodzonych zachowań umożliwiła przedstawicielom gatunku felis silvestris catus rozprzestrzenienie się po świecie. Więcej, dzięki niej możliwym było w ogóle udomowienie kotów. Posiadając wyjątkowo sztywne zachowania łowieckie, nie przyjmowałyby jedzenia, podawanego im przez człowieka.

Wrodzona wiedza o podstawowych, ogólnych cechach zdobyczy też się rzecz jasna przydaje, a wręcz jest niezbędna. Chociażby dlatego, że tworzy podstawę zachowań łowieckich.

Tekst: Jacek P. Narożniak
Zdjęcie: pixabay.com

Blue_Bis Baner

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *